Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 465.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ju talizmanom i w tém szczęściu sieroty domyślał się zawsze potrosze pomocy upiorów, posiłku duchów czarownych, i nierychło dopiero, gdy nic nie potwierdziło domysłu, wpadać począł na tajemnicę pracy i błogosławieństwa bożego.
Wzrósł ztąd szacunek dla Marysi, którą niewidzialna jakaś opieka zdawała się swym płaszczem okrywać. Nigdy w jéj chatce niezamkniętéj, stojącéj wiecznie otworem, nigdy w ogródku nieogrodzonym, nie było najmniejszéj szkody: grób matki, cmentarzysko strzegło lepianki ubogiéj.
W skwarne dni lata, dziewczę jak mogło, z obowiązków gościnności wywiązywało się przechodzącym i przejeżdżającym mimo cmentarza; stało zawsze w sieni wiadro ze świéżą wodą i czysty czerpaczek, a wieśniacy wiedzieli o Marysinéj wodzie, i rzadko kto jadąc z miasta minął chatę, żeby się jéj nie napił, zostawując podziękę: Bóg zapłać jakie, lub drobny podarek.
Z latami upływającyemi nic się tu prawie nie odmieniło: tryb życia mocniéj się jeszcze, staléj, niezmienniéj urządził, praca szła codzień łatwiéj; a sierota powoli oddychać zaczęła, na złe dni, na