Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 452.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiedziała Marysia, dlaczego gdy wychodziła z cerkwi, już nikt się tak do niéj nie garnął, nikt za nią nie śpieszył: dzieci pozostały, tchórzliwe z ukosa spoglądając za odchodzącą, kobiety się poodwracały, i sama wyszła ze cmentarza powoli, smutno wracając do domu.
A że nie było co robić dnia tego, i roboty już szukać musiała; po drodze przyszło jéj na myśl wstąpić do Semenychy, która ją z cerkwi wyprowadziła.
Semenychę zastała już zdejmującą z głowy namitkę i odpoczywającą na ławie, czegoś markotną i zamyśloną.
Byłato żona najbogatszego we wsi gospodarza, matrona poważna, władnąca całą chatą, mężem i liczném rodzeństwem, słuchającém ją z uszanowaniem, okryta już siwizną i zmarszczkami; kobieta dobra, pracowita, ale jak drugie, przesądna. Plotka rozsiana na cmentarzu o upiorach nieprzyjemne na niéj i głębokie uczyniła wrażenie; nie miło jéj było pomyśléć, że motki jéj jakaś nieczysta siła prząść pomagała, motki przeznaczone na płótno, na ręczniki może weselne dla ukochanych córek.