Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 451.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sze nawet uczyniły wrażenie: obejrzała się na Marysię, ruszyła tylko ramionami i zamilkła.
— No, no! patrzajcie tylko — dodała baba — taż to włoski jak wylizane, bielizna jakby marcowym śniegiem bielona, i bucik, i pasik, i guzik u koszuli harny, jakby nie przymierzając u gospodarskiego dziecka. Zkądże się jéj to bierze? z nieba spadło? Alboto czy głód, czy biedę znać na jéj twarzycce?.. Ja moją mlekiem poję, a tak mi nie wygląda. To nieczysta sprawa!!
Zgromadziło się było i więcéj kobiet do koła Sołoduchy i domyślnéj owéj staruszki, podsłuchując ich rozmowy: a że nic się prędzéj ludzi nie czepia jak myśl najdziksza śmiało im rzucona w oczy, tak zaraz uwierzyli w upiorów, że w drugim końcu cmentarza rozpowiadać już zaczęto, jakoby Sołoducha z Martynichą, widziały oczyma własnemi Motrunę występującą z mogiły, przekradającą się do chaty córki, muskającą jéj włosy i razem z nią przędzącą w nocy na motki najemne.
Do tych dziwów każdy coś swojego dorzucił, i téjże niedzieli ułożyli sobie bajkę, którą wieczorem rozpowiadano po całéj wsi za najprawdziwszą prawdę.