Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 439.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

częcia, a corazto się więcéj dziwiły śmiałości jego, odwadze, nadziei i przytomności. Wpatrywały się w ładniuchną jego twarzyczkę z trochę zapłakanemi oczyma, i obie potajemnie w sercu westchnęły, żeby ich córkom Bóg nie taką dolę, a tyle dał serca i głowy, co sierocie.
— Ależ moja mileńka — odezwała się Maxymicha — to ty chyba i drwa nosisz sama i po wodę chodzisz?
— A cóż? wszystko sama robię i na wszystko jakoś mi rąk starczy, — rzekła Marysia. — Jużem się wyprobowała i obmyśliłam jak to będzie.
Tu zaczęła rozpowiadać im, jak ułożyła życie i godziny dniowe: a kobiety zamilkły znowu z wielkiego podziwienia.
— Krzyż z nami! — powtarzały — krzyż z nami! A to cudowisko ta dziewczyna: schodzić się do niéj a słuchać, patrzéć a dziwować!
Pobyły tak chwilę u Marysi i nie śmiały nawet w końcu wystąpić już z małym datkiem, który dla niéj przyniosły; jak siedziały na ławie, tak po za siebie zasunęły co miały w fartuchach, i posiedziawszy jeszcze, pożegnały Marysię, ciekawe o niéj wiadomości niosąc na wioskę.