Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 431.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jąca. Marysia spojrzała na mogiłę, ale i ta do niéj w też prawie przemówiła słowa.
— I matka moja pracowała, sama jedna, gorzéj, bo za mnie i za siebie, bo na nas dwoje, nie mając w pomoc nikogo; a tyle się to lat przeżyło!
Otucha wstąpiła w jéj serce.
— Czegóżbo ja stoję w progu — spytała sama siebie — łzy otrzéć potrzeba, bo nic nie pomogą: zmówię pacierz za matuchnę, i koło chaty się wezmę!!
I przeżegnawszy się wbiegła do lepianki, po raz pierwszy od śmierci Motruny, rozpatrując się jak w niéj było zaśmiecono, porozrzucano, nieporządnie.
W mgnieniu oka zatknęła za pas końce fartuszka, zakasała rękawki sukmany, i nuż się zwijać po domku. Poczęła od alkierzyka, gdzie nakrywy od bodni, trochę sukien i biedoty leżały bezładnie; pochowała co schować było potrzeba, ponakrywała sypanki, przymiotła i weszła do pierwszéj izby. Tu jeszcze nietknięte stało łóżko na którém umarła Motruna, a gdy się do niego zbliżyć przyszło, serce się jéj ścisnęło; ależ miała tak zostawić ubogi ów barłóg na pośmiewisko ludzkie? Westchnęła, i powoli z nie-