Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 422.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że jak wy wszyscy kury czubate, ma także czubka: uparta gdyby kozioł.
Nikt nie przemówił i słowa, a Rataj daléj ciągnął rzecz swoję:
— Cieszyłem się, że ją zabiorę, boby się było kim posłużyć w domu; a tu choć się sama jedna została, ani jéj z chaty wyciągnąć. Słyszana to rzecz: sama jak palec, bez kawałka chleba, i mówi, że sobie rady da, i sama chce gospodarzyć, a jeszcze to od ziemi nie odrosło!
Bracia i bratowe po sobie spojrzeli, ramionami ruszyli, a ciekawość rozwiązała im usta.
— Co-bo mówicie! — zawołał Filip, — ta to dziecko?
— Dziecko, ale nie takie jak wasze, co to się matczynéj trzyma spódnicy i za próg samo nie wylezie; daj mu i miskę i łyżkę a jeszcze gębę trzeba otworzyć, żeby jadło.
— Żeby ono jakie było, — rzekł Maxym powoli, — to zginie jak ruda mysz.... Niedarmo ojciec ich z rodem przeklął; cygan przepadł niewiara, Motruna zmarła o głodzie, i sierotę nie lepsza czeka dola.
— Dalibyście pokój przepowiadać, — przerwał Rataj, — a co ona winna, że drudzy nagrzeszyli?