Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 419.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bił, i bracia Motruny ubożeli przeklinając swoję dolę. Nie poznałbyś teraz tego czystego dawniéj podwórka, téj schludnéj chaty i zamożnego obejścia, tak się to oszarpało, poopadało i pochyliło przez niedbalstwo. Płoty stały poszczerbione i powypalane kawałami, dach się powyginał od zgnilizny, ścian dawno nie obmazywano, a chróściana stodółka świeciła bokami, przez które wiechcie słomy tylko wyglądały. Dawniéj, za Lepiuka, było to jedno z najlepszych gospodarstw we wsi; dziś na dwóch braci jedna już para wołów została. I jakieto tam były woły: jeden stary i chudy, drugi dopiéro w trzecim roku niedorosły i cherlawy, aż wstyd było wyjść z radłem na pole, lub się sprzęgać do pługa. A jak nadeszła ta biéda, wszyscy się nią poczęli rzucać, nie przyznając się do tego, żeby jéj kto pierwszy drzwi otworzył. Maxym składał na Filipa, Filip na Maxyma, a bratowe obie i na mężów i na siebie. Na przednówku na ościsty chléb pożyczać było potrzeba, a wiadomo co to chłopska pożyczka! Za ćwiartkę żyta oddaj ćwiartkę żyta w dodatku; już dobrze, kiedy trzy dni odrobić potrzeba, choć cały korzec kupiłby za pięć złotych.
Wiedział Rataj, jak tam było u Motruny braci, bo