Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 417.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc dziadzisko zerwał się z siedzenia, torbę, którą miał przewieszoną przez ramię, zsunął na kolana i począł z niéj dobywać kawałków chleba zeschłych, świeżych, popleśniałych, bielszych i czarniejszych, aż do dna wypróżniając zapas swój na ławę.
— Ot tobie na początek gospodarstwa — rzekł ponuro — jaka ręka, taka i jałmużna; bywaj zdrowa i niech cię Bóg pocieszy hołubku!
Odszedł z tém Rataj, i już go nazad przeprowadzać nie było potrzeba: próg przestąpił śmiało, głową się o niski odźwierek nie uderzył, w sionkach trafił do wnijścia jakby je sam budował i z góry puścił się drogą, nawet niewiele kija posyłając na zwiady.
— Taki to ród — mruczał pod nosem idąc ku wiosce — gdyby mi kto z drugiego sioła gadał, tobym nie uwierzył, że wyrostek, sierota, dzieciak, a już chce miéć swoję wolę! Rodem oni tacy byli: dziad umarł, a córce na ślub nie pozwolił; córka z nędzy skończyła na swojém postawiwszy, bracia się zaklęli że ona im obca będzie, i ot! dotrzymują psie wiary!
Zatrzymał się na chwilę.