Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 409.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mady? Ktośkolwiekby na to coś poradził! Cyganka, czy co tam takiego, a przecie Boże stworzenie: niechby z głodu nie umierała, wstyd dla wioski.
Tak rozprawiając sama z sobą Sołoducha wlokła się wioską, a że stan jéj robił jéj wiele znajomych, co krok to kogoś zwabiła do rozmowy. Jeszcze téż kupkami stali parobcy, kumoszki i starszyzna, rozpowiadając sobie o śmierci cyganichy i o jéj pogrzebie. A że Sołoducha najdłużéj zabawiła w chacie za wsią i zdawała się opiekować sierotą: cisnęli się do niéj ludzie rozpytując o Marysię!
— No a cóżto z nią teraz będzie? mówcieno, mówcie! — naglono zewsząd.
Sołoducha przybrała minę ważną, ruszała ramionami i poczęła z cicha, jak rzecz najciekawszą opowiadanie swoje:
— Toż ztamtąd ja idę — rzekła — prościuteńko od niéj; a czy uwierzycie?! Ot! nie dała mi się wyprowadzić z chaty i została w niéj sama jedna.
Ludzie słuchali zdumieni.
— Com ja się jéj naprosiła, com nagadała, nic nie pomogło; powiada, że sobie da rady sama, że to jéj chata, i po wszystkiém... Aż litość bierze myśléć, jak to marnie przepadnie.