Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 408.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Siadła potém przy ogniu, popłakała, a że jéj na myśl przychodziło z czego daléj żyć będzie, i że ciężko pracować potrzeba, żeby na chléb zarobić: porwała się zaraz do kądziołki, przypomniawszy że ma jutro doprząść dla Semenychy motka, i za motek ten odebrać kilka groszy. Pomyślała i wnet siadła do roboty, ale się chwyciła nieboga za żywo: nie miała jeszcze sił do pracy, zaledwie poczęła wyciągać nić i pokręcać wrzecionem, sen gwałtowny, po wysileniu, po boleści, po głodzie, zesłany z niebios na przywrócenie sił straconych, skleił jéj powieki.
Wrzeciono cicho potoczyło się na ziemię, kądziel pochyliła i sparła na piecu, a sierota usnęła snem dzieci, snem niewinnych i spracowanych.
Tymczasem Sołoducha z wielkiém zdumieniem opuściwszy chatę cmentarną, poszła przez wieś nie mogąc sobie w głowie pomieścić, jak Marysia zachciała zostać samą i radę sobie dać potrafi.
— Zwyczajnie dziecko — mówiła w duchu — alem ja stara a głupia, że na to pozwoliłam. No! ale miałamże ją gwałtem ciągnąć? Jeszczeby ludzie powiedzieli, żem ja ją sobie przywłaszczyła! Ale to tak być nie może, bo zginie biédactwo... Możeby dać znać do dworu? do dobrodzieja, do wójta, do gro-