Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 390.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a Marysia zdrzémnęła się nie chcąc się kłaść spać na przypiecku.
Noc miała niespokojną, bo jéj się ciągle zdawało, że już matka przebudzić się powinna, że się przebudza; zrywała się, biegła i siadała, znowu mimowolnie snem znużona padając. Brzask dnia drugiego całkiem ją wreszcie przebudził; uderzyła ją bladość Motruny, poczęła dumać co począć, przejęta strachem.
— Możeby ją trzeba przebudzić! Dwa dni, dwie nocy, to już zadługo!
Ta myśl pognała dziewczę ku matce; ujęła ją za rękę zlodowaciałą i przestraszyła się czując ją zdrętwioną, jakby drewnianą, a ciężką i bezwładną; poczęła zlekka poruszać, mówić, trącać... ale i to nie pomogło.
— Potrzeba iść do Sołoduchy — zawołała sama do siebie — to nic nie pomoże, ona znachorka, będzie wiedziała jak na taki twardy sen poradzić; matka się zawsze udawała do niéj. Postawię krupnik na zydelku na przypadek gdyby się obudziła, polecę i duchem powrócę.
To rzekłszy Marysia zarzuciła na głowę sukman-