Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 375.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łanie fizyonomię swojego stanu: łagodną, zamyśloną, tajemniczą, a choć Motruna była tylko biedną, ubogą sierotą, powitała ją z nadskakiwaniem.
— Aj! cóż to tobie hołubeczku moja! Czy nie słaba ty! — zawołała do zbliżającéj się cyganichy.
— Słaba! gorzéj niż słaba — odpowiedziała przerywanym głosem Motruna — przyszedł czas umierać!
— Cóż to gadacie; krzyż z wami! Albożto sobie kto sam śmierć przepowié! No! no! cóż ci to jest? powiedzno hołubko, a może co poradzimy.
— Gdzie tam! gdzie tam! — potrzęsła głową siadając na kłodzie Motruna, któréj nogi drżały i świat się w oczach kręcił.
Sołoducha trochę się uczuła dotkniętą tym brakiem ufności w swoją sztukę.
— Jużciż nie po coście do mnie przyszli, tylko po radę? — rzekła uśmiechając się.
— Oj! nie po radę, nie — zawoła spocząwszy trochę kobiéta — ale po miłosierdzie.... Mnie już taki nie żyć, to darmo!
Dziad i baba pilniéj coraz przysłuchiwać się poczęli, a przybyła tak głosem przerywanym mówiła:
— Jużto ja nie dziś czuję, że umrzeć potrzeba