Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 357.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

néj kuźni, która na jakiś czas i paliwa i budulcu dostarczała. Pozostałe jéj słupy, horno i kupa gruzu, jeszcze swém sąsiedztwem większą ruiną czyniły ubogą chatkę, ale wprędce dobroczynna matka zasiała na nagiéj téj górce pokrzywy i łopuchy, które zielonemi liśćmi robotę rąk ludzkich zniszczoną pokryły.
Ale człowiekowi, któremu po śmierci tak mały wystarcza domek, i za życia niewiele było potrzeba. Wchodziło się do lepianki na wpół łamiąc, by przez drzwi nizkie przecisnąć, okno ramą spoczywało na ziemi, a we środku, w téj jamce ciemnéj, smutnéj i wilgotnéj żyło się życiem powszedniém, zupełnie tak samo jak się cierpiąc, jęcząc i stękając żyje w niejednym mozaikowanym pałacu.
Kiedy po srogiéj ulewie opadła gdzieś ze ściany nalepa, albo w skwar oschła osypała się glina, i wiatr, gość nieproszony, po izdebce przeleciał: wdowa szła za chatę, rozmiesiła gliny, przyłożyła gruzu z kuźni, zaprawiła otwór, i znowuż na jakiś czas było zaciszno i cało.
I dzieweczka, co rosła w téj rozpadlinie, nie zajrzawszy nigdy do lepszego mieszkania, nie wystawiała sobie, by co na świecie lepszém, piękniejszém,