Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 349.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzeci odrębny, obojga wdzięki tylko mający. Maryś miała śliczne oczki czarne, ale nos prosty i nieco zakrzywiony, czoło wysokie, usta nieco wydatne, a pełne uśmiechu i słodyczy; płeć dziwnie białą, włos złocisto-ciemny. W dziecinie już znać było dziwną zręczność ruchów, zwiastującą czém być miała, gdy rozkwitnie na dziéweczkę. Motruna zakochana w niéj do szaleństwa, stroiła ją, ubierała, wdzięczyła czém mogła, nienasycony wzrok pasąc tą twarzyczką pełną wczesnego rozumu, przenikliwości i łagodnéj dobroci.
Z każdego słówka sieroty tryskał niezwyczajny dowcip, niecierpliwa ciekawość świata i chęć wybiegnięcia o swojéj sile między ludzi. Maleńka już poczęła matkę wyręczać tak zręcznie we wszelkiéj pracy, tak nieraz zdziwiła ją zgadując myśl jéj lub poddając radę, że Motruna miała ochotę klęknąć przed cudowną dziewczynką. Kręciło się to od rana do wieczora po chatce, śpiewało, biegało, a gdy matka po swojemu spuściła głowę obciążoną smutkiem, czepiała się na jéj kolana, rozcałowując jéj zadumę.
Wychowana w ciągłym niedostatku, Maryś miała jakiś instynkt zaradzenia wszystkiemu, i w głowie