Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 339.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Bóg zesłał jéj opiekuna i niespodziewanego pomocnika w głupim Janku. Los tego odrzutka tak był ciężki w własnéj chacie, tak nim tam poniewierano, często nawet wypędzając zupełnie, choć robił więcéj niż za jednego człowieka i za jedno zwierzę domowe; tak mało mu tam dał kto dobre słowo, że głupi Janek, który śmieléj i niepotrzebując udawać głupoty, przystępował do Motruny, do cygana: do nich się téż więcéj niż do swoich przywiązał.
Los szczególniéj kobiéty zdawał się go silnie zajmować, bo Tumrego był znienawidził w końcu i prawie do samobójstwa popchnął przez żal, jaki do niego miał za Motrunę. Po śmierci téż jego, Janek na chwilę wdowy nie opuścił: zajmował się sam pogrzebem, odprowadził ją do chaty, i pozostał przy niéj na straży; w ten sposób ją i dziecię za rodzinę sobie przysposobił. Tegoż wieczora zaraz nasłał słomiany barłóg w sionkach pod drabiną u drzwi izby, i tam się umieścił. Nazajutrz poszedł do swoich dla zabrania garści łachmanów, zowiących się jego własnością i nierzekłszy słowa, porzucił chatę ojcowską nazawsze.
Motruna miała z niego więcéj niż parobka i posługacza: bo brata i opiekuna czuwającego nieustannie