Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 337.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mocniéj ukochał, więcéj się do niéj przywiązał, niżeli sobie wyobrażał zrazu.
Chciał za nią gonić, szukać jéj, porwać ją siłą, niezważając ani na jéj przywiązanie do Tumrego, ani na obojętność i szyderstwa. Nim to postanowienie przyjść mogło do skutku, banda cyganów daleko już była od Stawiska i znikła bez śladu, pozabierawszy tylko swoje i cudze konie, narobiwszy szkód bez liku, a po sobie zostawiwszy mogiłę w polu, łzy i przekleństwa.
W takich jak Adam ludziach, strapienie gwałtowném jest tylko w pierwszéj chwili; ale nie trwa długo i przechodzi bez śladu. Dni kilka dość było żeby boleść zmieniła się w tęsknotę, w znudzenie i potrzebę szukania rozrywki; a jéj pragnienie już było najlepszą przepowiednią całkowitego zapomnienia przeszłości. Ziewnął, stęknął, kazał zaprzęgać pan Adam i do miasta pojechał.
W chacie po Tumrym, zbudowanéj z taką pracą i wytrwaniem żelazném, nie mogła się rychło zatrzéć pamięć jego; bo ręka robotnika wszędzie zostawiła po sobie ślady, i każdy kawał drzewa ją przypominał. Biédna Motruna musiała zamieszkać w lepiance, i patrząc na nią, dolę swoją opłakiwać.