Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 334.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

suwającą się cygankę, która pędem wpadła na świeżą mogiłę, i siadła na niéj, a raczéj rzuciła się na nią.
Niechcąc by ją widziała Motruna, przyśpieszył kroku, i zagadując jęki które aż do nich dochodziły, coprędzéj spuścił się z nią w głąb jaru, który wreszcie zakrył im mogiłę samobójcy.
Aza sama jedna pozostała na rozstaju z wyschłém okiem, przybita, nieprzytomna, dysząc namiętnością i rozpaczą piérwszą w życiu. Porywała się, biegała do koła wzgórka, siadała na nim, wstawała znowu, ryczała jak zwierz dziki; i wśród krzyku jéj dobywały się z piersi to jęki niezrozumiałe, choć z tysiąca słów złożone, to okruchy jakiéjś pieśni, to pytania, to wyrzuty i przekleństwa......
Rzadko kiedy człowiek dochodzi do takiego stopnia rozpaczy i szału, jaki owładnął dziewczynę, nieprzywykłą ani tłumić uczucia, ani z niém walczyć dla oka. Zdawało się, że całkiem zapomniała o sobie, o jutrze, o świecie, a bolem swym żyła tylko. Niepodobną była do siebie: taka wsciekłość malowała się na rozprzężonych rysach jéj twarzy zbladłéj, wywróconéj, zmienionéj potężną dłonią męczarni... Oczy zdawały się wybiegać z pod powiek usta miała otwarte, zęby ściśnione konwulsyjnie,