Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 330.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowami, namachali rękami, i zawrócili się dać co najprędzéj znać do dworu, zostawując cygankę samą jednę nad ciałem kochanka.



Na rozstaju za wioską wykopano dół głęboki, i cichym wieczorem, parą wołów czarnych, przywieziono trupa Tumrego, któremu Janek zbił z kilku tarcic białą sosnową trumnę, bez księdza, bez ludu, bez płaczu, na wiekuiste mieszkanie.
Za wozem ledwie była garstka tylko; szła Motruna z dzieckiem u piersi, z zaschłém już od płaczu okiem, odprowadzając do mogiły nieszczęśliwą dolę swoją.
Za nią wlókł się Janek, milczący, zgarbiony, zadumany, z rydlem na plecach, ze słomianym swym kapeluszem w ręku. Dwie stare cyganki mrucząc coś pod nosem, otulone szerokiemi płachtami, sunęły się także zdaleka za tym pogrzebem samobójcy! Nie było ani stypy, ani kuti, ani przyjęcia, ani żadnego z tych uroczystych obrzędów pośmiertnych, które ze słowiańskich jeszcze czasów pozostały u wiernego starym zwyczajom ludu wiejskiego.