Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 315.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

patrzyć, jak się to robi, na przypadek gdyby się to i mnie przytrafiło kiedy. Rób, kochanie, swoje, ja cię pewnie nie oderżnę, nawet kozika nie mam w majątku!
Cygan znów ręką drżącą począł wiązać, rozwiązywać pas, i jakiś go wstyd ogarnął.
— Ja zawsze myślałem cyganku kochanie — mówił daléj powolnie Janek — że ty musisz tak kiedyś skończyć; ale się nie spodziewałem, żebyś to sam sobie przyrządził, i tak pośpiesznego! No! no! to i lepiéj: kończże, kończ, nie bałamuć; ja dopiéro jak dobrze zastygniesz, dam znać do wioski, żeby darmo nie wiedziéć gdzie nie szukali.
— Pójdźże precz Janku — krzyknął cygan — nie najgrawaj się ze mnie w ostatniéj godzinie.
— A któżbyto śmiał z takiego wielkiego pana, co życie ludzkie trzyma w ręku, żartować sobie?? Godziłożby się to? — spytał Janek — Cyganku kochanie, nie sromaj się przedemną, my dawno znajomi: rób swoje!
— Janku, daj mi umrzéć spokojnie! — wyjęknął Tumry.
— Alboż ja przeszkadzam? chowaj Boże! Gdybyś się mnie spytał co masz robić, jabym ci był toż sa-