Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 294.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miłość, któréj wprzódy nie czuł w sobie ani zarodka; z czego się urodziły tęsknice za żywotem niedawno dlań przeklętym i nienawistnym, i jak się mógł zmienić tak bardzo, by tak strasznie nieszczęśliwym zostać???
— A! to są chyba czary — rzekł wzdychając — to urok rzucony na nieszczęście i zgubę moją, to zemsta romów. Wleli w jéj oczy jad, żeby z nich spłynął w serce moje! Chcą zatracić mnie, i żonę, i dziécię moje, nasyłając na nas obłędy, tęsknice i głupie pragnienie! Aza powoli zabije mnie jak wąż wzrokiem; nie żyłaby prawdziwa krew cygańska, gdyby czegokolwiek od kogo nie kradła!
— Powrócę do chaty! — zawołał odwracając oczy. — Ale w tém nowa zwrotka pieśni przedłużającéj się jeszcze, doszła do jego ucha, i zastanowił się Tumry.
Jak we śnie ciągnęły przed nim mary poczepiane do słów piosenki, i głębiéj coraz a głębiéj cofał się, za niemi do dni dzieciństwa, spieczoną głowę w dygoczących ściskając dłoniach....
— O! przeklęta! przeklęta! — wołał — ona czuć musi i wiedziéć, że ja tu jestem, że jéj słucham, i pieśnią przykuwa mnie do siebie, trzyma, a serce wy-