Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 291.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gle do rozczulenia pan Adam, i biorąc rękę, którą mu opuściła cyganka.
— Alboż ja wiém? — odpowiedziała, kogo kocham, i czy kocham, i czy kiedy kochać będę? Moje serce spi jeszcze, a kto je rozbudzi, ten posiędzie. Probujcie!!
— Ale moje? — rzekł pan Adam.
— Twoje niech cierpi i niech czeka!
— To dziw, doprawdy — zrywając się i poczynając przechadzać, mówił sam do siebie pan Adam — zkąd się to proste dziéwczę mogło tego wszystkiego nauczyć: i słów tych, i myśli i téj sztuki zalotnéj, którą lepiéj od naszych pań umie? Wyraźnie robi sobie ze mnie zabawkę!
Zapobiegając przewidzianemu buntowi, Aza, któréj się przechadzka pana Adama po pokoju niepodobała, pragnąc go silniéj znów ku sobie przyciągnąć i wybić mu z głowy niewczesne zamiary, z któremi się wymówił zrazu; skinęła nań i chwyciła. Wiedziała czém go ukołysać, czém ująć i przynęcić; uczyniła się piękną, ponętną, zamyśloną, i posadziła niewolnika u boku swego, dając mu oko, ręce, a głowę niedbale skłaniając na jego ramie.
I czarodziejka zawładła nim znowu z łatwością,