Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 290.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O! nie — powiedziała sobie w duchu — nie czas mi odejść jeszcze: wprzódy Tumrego opętać i pociągnąć za sobą muszę. Pójdę kiedy zechcę, nie wypędzona sromotnie, ale odwoływana ze łzami. Czekaj Raju! zapłacisz mi to we troje, zapłacisz za dzisiejsze!
Twarz jéj tymczasem rozjaśniała się smętnie.
— A! niewdzięczny! — zawołała — za to, żem do niego powróciła, on mnie jeszcze łaje i męczy!
I uśmiéch tak łagodny wykwitł na jéj usteczkach, stała się tak zadumaną, powolną, tak jakoś nieszczęśliwą i strapioną; że pan Adam rozstrojony zupełnie przypadł do niéj na klęczkach.
— A! daruj mi, przebacz, nie gniewaj się i nie płacz! Ja tyle ucierpiałem od ciebie, głowa mi się zawraca! Powiedz przecie raz co myślisz? Kochasz mnie, czy nie? będziesz, czy nie chcesz być moją?
Aza potrząsła głową.
— Czyją ja będę, to na całe życie; a kiedy się kto ma zaprzedać sam w niewolę, musi dobrze pomyśléć i serca zapytać. Nie! nie! ja ci tak prędko przyrzec nie mogę. A! widzisz, żem tu wróciła!
— Więc kochasz mnie? — spytał przechodząc na-