Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 278.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie było co mówić o niéj — rzekł cygan krótko.
— A możebyśmy co poradzili?
— O! nie — uśmiechając się gorzko, odpowiedział Tumry.
— Nie? dlaczego?
— Dlatego, że to choroba i niechoroba; bo i choroba, i nędza, i głód, i rozpacz, i więcéj a więcéj jeszcze, niż słowo wypowiedziéć może.
Cyganka rozpoczynając z Tumrym rozmowę, szła powoli ku obozowisku, a on nie wiedząc co począć, machinalnie z głową spuszczoną, odpowiadał jéj, i wlókł się za nią. Szli tak jedno przy drugiém milcząc, to urywanemi słowami przerywając milczenie; i cygan ani się opatrzył, jak chatę daleko za sobą zostawił.
— A żona twoja, a dziecko? — zapytała Aza.
— Jak ja! — rzekł Tumry.
— Cóż z sobą myślicie?
— Co mamy myśléć? myślimy umrzéć.
— Głupstwo — przerwała cyganka żywo — umrzéć na rozkaz nie potraficie, a rady szukać potrzeba. Mutes-oro, (śmierć) nie przychodzi na zawołanie!
— Nie ma dla nas rady!