Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 275.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale nie macie słuszności... Pogniéwaliście się, podąsali, czas darować i zapomniéć.
— Lepiuk nie żyje, a on jeden mógł córce przebaczyć; ani gromada, ani bracia nie mają do tego prawa.
Adam widząc upór starego, obrócił się do brata Motruny, ktory stał na boku założywszy ręce na piersi, w postawie oznaczającéj, że myślał upiérać się przy swojém.
— To wy jesteście przyczyną wszystkiego — rzekł, wy namówiliście gromadę, wasza to sprawa stawić się przeciwko dworu;... ale pamiętajcie, że źle wyjdziecie na tém.
— Wola pańska — hardo odpowiedział Maxym — gromada ma swój rozum; niech mówi co chce, a my tu tylko ojcowski rozkaz spełniamy. Chciała Motruna cygana, dwór pożenił, wszakżeśmy nic nie powiedzieli; ale bratać się z nim nie myślimy...
Pan Adam nie miał dosyć siły, by dłużéj spiérać się z gromadą: chciał się tylko wywiązać z obietnicy, niewiele wierząc w skutek słów swoich.
— No! no! — rzekł z pańska i groźniéj — nie chcę słuchać waszych przyczyn; dość, że mi się to nie-