Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 271.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sprawa. Ten czort cyganica w oko mu wpadła: będzie prosił za kowalem....
— O ho! — parsknął gniewnie Skorobohaty, podnosząc rękę do góry — z tego nic nie będzie: pamiętam ja słowa nieboszczyka Lepiuka! Toć i wstyd całéj wiosce zrobił ten przybłęda, że nam z przed nosa wziął dziéwkę, i gromada się zarzekła, że go zmusi pójść precz.
— A takito dobry kowal — mruknął Symiacha, kręcąc głową — bywało w Rudni, jak przyjdziesz czy z radłem, czy z podoskiem, czy z kosą, czy z siekierą, to niéma roboty, jak kiedy on stanie do młota. Już ja to doświadczyłem, że i mocno i sumiennie robi, i taki majster z niego dobry.
— A co to on jeden na świecie? — począł Skorobohaty — żyliśmy dotąd bez niego, pożyjemy i daléj: gromada swoją cześć i słowo powinna strzymać.
— A jak pan każe? — spytał Lach.
— Albożto do karczmy czy po staremu do młyna żeby nas pilnowali na bok nie jeździć! hę? Co to kowal nas w arędę wziął?
— Jaki z ciebie mędrzec — odparł Lach — No! no! pamiętajże, weźże się i gadać za gromadą, jak jutro będzie potrzeba.