Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 263.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu się wprost na szyję dziewczyna, i paląc go uściskiem szalonym.
— Nie zapomniałżeś mnie przecie? nie? a wieleż kochał już po mnie?
— Zkądże ty tu?
— Spadłam z obłoków, bałwany (wiatry) mnie przyniosły..... Poprostu zatęskniłam za tobą, kazałam zawrócić werden, i napowrót do Stawiska!
— I będziesz moją! — zawołał Adam w uniesieniu.
— Nie! — śmiejąc się i odpychając go zlekka, odpowiedziała Aza — ty moim będziesz Raj Adamie! Jam niczyją nie była i nie będę!
A! jak jéj z tą dumą było do twarzy!?
Nie wiém jak to nazwać zechcecie; czy miłością, czy dziwactwem? To pewna, że właśnie tego rodzaju namiętnéj rozrywki potrzebował zużyty Adam, żeby poczuć że żyje jeszcze. Cyganka paliła go oczami, mową, uściskami, obietnicami, szyderstwem; cierpiał, ale czuł że żyje. Kto inny silniejszy od niego, ale dumniejszy może i więcéj panujący nad sobą, byłby Azę zmusił do zmiany, lub sam ją piérwszy porzucił! on z rozkoszą dawał się męczyć, nie mogąc ani oderwać się od niéj, ani przemódz jéj sza-