Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 261.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wczoraj przecie przyleciał! O! i patrzał na mnie! a jak obronił od Aprasza! a jak zdawał się spragniony!.... Nie! nie! — potrzęsła głową — Tumry przepadł.,. pójdę męczyć! Raj’a Adama.
I raz jeszcze wejrzawszy w zwierciadełko, śliczna Aza wyleciała z namiotu, a wszystkie stare cyganki widząc ją tak wystrojoną i piękną, uśmiechnęły się złośliwie, bo wiedziały, co to znaczy, i Aprasz ujrzawszy zdala odchodzącą zżymał się, a usta zagryzł do krwi.
Sama jedna młoda dziewczyna puściła się ku wiosce, znając dobrze którędy od niéj do dworu; a szła jak cyganka, nie powolnym chodem gadziów, ale tym polotnym biegiem włóczęgów, których życie upływa na nogach, w wiekuistéj wędrówce. Pochylona naprzód, z rąbkiem którym wiatr powiewał daleko, zdawała się leciéć bardziéj niżeli iść po ziemi.
Oko wlepiła w niebo, jedną ręką ujęła koniec zasłony, drugą podniosła fartuch i gnała szalona, nucąc jakąś piosenkę.
Dopadłszy do wsi, zatrzymała się nieco, i zdawała się na wpół przypominać, wpół węchem dochodzić drogi, o którą pytać nie potrzebują cyganie;