Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 248.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten głos z drugiego świata piérwszy raz da słyszeć? dziś, jutro może.
Dziś! jutro! toś przepadł? — odpowiedziała cyganka. — Niechno zapłacze dziecina, a uwięźniesz tam na zawsze przy swojéj bladéj egaszi, i zeschniesz w pracy i utrapieniu!
Skinęła ręką!
— Idź skazany — rzekła — jużeś ty nie nasz! Idź! idź! nie patrz na swobodę, nie kosztuj powietrza pod namiotem: tobie zgnić pod dachem uwiązanemu do słupa! Tyś niewolnik! tyś gadzio.
Wymówiła to przekleństwo bez gniewu, z litością raczéj: ale Tumry uczuł je w głębi piersi, jak przepowiednię nieodwołaną. Spuścił głowę, powoli podniósł się z ziemi, potoczył wzrokiem dokoła, jakby ich żegnał, i raz jeszcze spojrzał na Azę.
— Idź! — rzekła dziewczyna — idź do khera (domu), blada egaszi cię czeka! Niech ci się serce nie drze na widok Romów, bo do nich wrócić nie możesz!!...



Otrzeźwiony, osłabły Tumry powracał mozolnie i powoli tą samą drogą, którą we śnie przebył tak