Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ci to — rzekła — czyś szalony dados? A tożbym ja twoją ciaj (córką) być mogła, a ty ojcem moim! Tyś stary, ja młoda, i nie mam ochoty być dają (matką) cyganów i niewolnicą mężczyzny.
— Widzisz — odparł Aprasz chmurno — że nie mam ktoby mi był żoną.
— Weź jaką starą niewiastę: dosyć ci jéj będzie dla dzieci, a dla ciebie aż nadto!
— Azo! ty wiesz, że ja szyderstwa nie lubię.
— A ja szydzę! — odparła dziewczyna śmiejąc się i białe ukazując mu ząbki — boś zasłużył na śmiéch! Wyrwij sobie garść włosów i policz w nich siwe: znajdziesz więcéj ich w jednéj ręce, niż ja lat przeżyłam; przystałoż, bym była twoją?
Kilka razy jeszcze Aprasz napadał ją z tém żądaniem, ale go zawsze odparła w ten sposób; a stare kobiety, jéj przyjaciółki, pilnowały ją dobrze od przemocy, i gdy przyszło do walki, krzykiem przynajmniéj stronę jéj trzymały. Aprasz złościł się i zżymał, i groził, ale poradzić nic nie mógł. Postrzegł, że Aza wiedzie go ku Stawisku, w stronę w któréj wspomnienie pana Adama i młodego Tumrego ją pociągało; wściekał się zrozumiawszy jéj