Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mów powąchał, zerwie się choćby z łańcucha i przyleci!!
W podróży powolnéj od wsi do wsi, z miasteczka do miasteczka, cyganie kuli konie, leczyli, wróżyli, zamawiali, a Aza wielka wróżbiarka, wszędzie zwabiała ku szatrom wdziękiem swéj twarzy i czarnych oczu urokiem. I jak prawe dziécię Ewy, lubiła, żeby się za nią wlókł ten łańcuch niewolników, których jeśli jedném nie zwabiła wejrzeniem, posyłała po nich i drugie i trzecie, i uśmiech w pogoń, i mrugnienie, i tę obietnicę roskoszy, która niestety tak często kłamie! Ale nikt nad to wejrzenie, nad ten uśmiech, nad obietnicę nie otrzymał nic więcéj; kiedy niewolnik spętany leżał u nóg cyganki, odwracała się od niego ze śmiechem szyderstwa i zemsty. Serce jéj było kamienne, a pierś jeszcze się nie poruszyła, wtorując czyjéj żądzy, czyjemu błaganiu.
Codzień jéj przybywało wdzięków, codzień w tém szatańskiém wprawiała się rzemiośle. Stare baby wyuczyły ją tańca wyniesionego z Hiszpanii, a śliczna cyganka przy wdzięku prostéj drumli, z kawałkiem płótna w ręku, umiała z niego uroczą układać scenę. Rzekłbyś, że skacząc tak sama, w monominie tym odgrywała cały dramat namiętnéj tęsknoty,