Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cha! cha! wielka nowina! wielka nowina!
— A cóż ci to Janku? z czémżeśto tak przyleciał? — spytała go Motruna z uśmiechem łagodnym, bo się do biédaka serdecznie była przywiązała.
— O staje od wioski — rzekł Janek — wracając z lasu, spotkałem bandę cyganów, która się na łące rozłożyła noclegować.
Tumry wstrząsł się cały, zabełkotał coś niezrozumiale; a Motruna przestraszona instynktowo, załamała ręce.
— Czegoż oni tu przyszli? — odezwała się — po co?
Serce jéj biło sama nie wiedziała czego, i strach jakiś ogarniał; Tumry widocznie był poruszony i zniepokojony, ale usiłował udać obojętność.
— A co nam tam cyganie! — rzekł powolnie — przyszli, to i pójdą przenocowawszy!
— Ale jednak pilnujno ty męża, Motruno kochanie, żeby ci go cyganie nie pochwycili jak swego — dodał głupi Janek
— Biadato już, kiedy kogo potrzeba pilnować! — odparła kobieta
— Strzeżonego Pan Bóg strzeże — rzekł gość. — Ale mnie trzeba iść do chaty; dobranoc!
Zwrócił się i pobiegł.