Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż masz! — krzyknął Janek — szkoda naszych nóg, cyganeńku: i to próchno!
Nie byłoto jednak próchno całkowite: kilka się tarciczek choć podziurawionych przydało. Tumry podziękował swemu doradcy, zarzucił je na plecy i zawrócił.
— Cóżto ty myślisz sobie sam wziąć wszystko? odezwał się towarzysz — a mnie to gołąbeczku nic nie dasz?
— Albobyś ty dźwignął? — uśmiechając się z politowaniem odparł cygan.
— Dajże mi połowę, a sprobuję! — odpowiedział głupi Janek.
Zdziwił się niepomału Tumry, ujrzawszy jak niedołężne to napozór stworzenie, lekko, zręcznie i bez trudu niosło swoje brzemie, podśpiewując.
Ani się spostrzegli, gdy rozmawiając stanęli nad brzegiem lasu. Tu Janek deski swoje porzucił, ukłonił się słomianym kapeluszem cyganowi i szepnął:
— Ruszaj sobie kochaneczku sam; jakby mnie z tobą ludzie zobaczyli, powiedzieliby, że my obadwa czarownicy, a mnieby może i chleba za to w chacie nie dali. Bywaj zdrów! Ot patrzaj, że