Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A! a! — odezwała się poczwarka siedząca pod starym dębem z uśmiechem, który podobniejszy był do skrzywienia niż do wesołéj miny — dobry dzień, panie młody: czegoto w lesie szukasz?
Cygan potarł czoło, wstyd mu było powiedziéć; ale Janek mógł pomódz.
— Może kalinowego stołu? może cisowego progu do chaty? — mówił daléj chłopak i począł śpiewać jakąś piosnkę weselną o kalinowym moście. Zanucił piszczącym, schrzypłym głosem, przerwał i zbliżył się do cygana:
— Gadajże kochanku — rzekł przymilając się — czego ty taki zadumany? co to tobie? A to brzydko nazajutrz po weselu patrzéć po lesie, jakbyś już gałęzi szukał! No! co tobie trzeba? może ja ci pomogę?
— Podobno ani ty, ani nikt, chyba diabeł, rzekł chmurno Tumry.
— E! fe! kochanku, cyganku, serduszko, gołąbku — począł Janek — na co tobie tego szlachcica wzywać w takiém ciemném miejscu? Ja się go i na polu boję! Ot! lepiéj powiédz co tobie braknie, już ja ci pewnie pomogę i bez niego.
— Gdzie tam! — rzekł cygan — chatę jak chatę,