Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 136.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nim wszystkie władze, przechodzące zwykłe normalnego stanu granice.
Szło mu o zarzucenie jakiego takiego stolowania na maleńką izdebkę, w któréj chciał żonę swą ukryć; zrana nie było jeszcze belek: musiał je pozaciągać, a łaty i koły sparte na nich wieczorem, zastępowały jako tako brakujący daszek. Zarzucił je Tumry słomą, ziemią, trzaskami, czém miał; okienko niezaszklone zasuwą naprędce wystruganą obwarował, lecz drzwi nie było zrobić z czego.....
Gdzie tu dostać lada jakich choćby desek lub tarcicy? Zadumał się Tumry, zadumał, ale nic w głowie znaleźć nie mógł; na drzwi rady nie było.
Północ już nadchodziła i kury piały na wsi, a księżyc rozbiwszy chmury, półtwarzą wychylał się ku ziemi, gdy cygan siadł znużony, myśląc i przemyślając nad drzwiami. Gdyby nawet mógł kupić tarcic, jak tu je przywieźć? Wójt przyjaciel, teraz trzymając z gromadą, nie pomógłby już biedakowi.
Sen wreszcie zamknął powieki spracowanego, ale i we śnie drzwi nie dały spoczynku. Ciało zasnęło, dusza pracowała jeszcze latając po świecie myślami niespokojnemi. I jak się często zdarza silnie zaprzątnionym pragnieniem jakiémś, we śnie dopié-