Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słuchamy! — szepnęli podnosząc głowy chłopi.
— Pani i pan chcą, żebyście waszę siostrę Motrunę dali za tego cygana, który tu na kowalstwie osiada; to ich wola i tak być musi.
Lepiuki spojrzeli po sobie i zamilkli; starszy wystąpił po chwili z nowym pokłonem aż do ziemi i odezwał się, dusząc czapkę:
— Toćby my to Jaśnie Panie nie sprzeciwiali się temu, kiedy taka wola państwa, ale jest przeszkoda wielka.
— Jaka? co za przeszkoda? — ofuknął kapitan.
— A cóż poradzić z nieboszczykiem, który tego nie chciał i zaklął nas, żebyśmy Motruny za tego włóczęgę nie dawali. Słowo ojcowskie, słowo boże; synowi słuchać, nie rozbierać.
Kapitan, który moralność pospolitą zawsze uważał za doskonałą rzecz dla gminu, ale nieobowiązującą dla siebie, uśmiechnął się wzgardliwie.
— Co tam ojciec! — rzekł machając ręką. — Ojciec umarł, a wy róbcie co wam każą.
— Kiedyż myśmy się ojcu obiecali — odparł Lepiuk.
— Jakżeście mogli obiecywać, co nie w mocy waszéj dotrzymać? — zawołał głośniéj kapitan. — Dzie-