Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nazajutrz oblany rosą, wstał biédak rano, rozglądając się w pustce swojéj; dojrzał obrywu góry, do któréj mógł się jednym bokiem lepianki uczepić i uśmiechnął się z radości. Glina do obmazania ścian była tuż blisko, ale z czego dach zrobić i ściany?
Po godzinie rozmysłów poszedł do wójta, który z pługiem i chłopcem ciągnął na swój sznur.
— A co, panie majster? — spytał żartobliwie stary.
— A cóż, panie wójcie — odparł Tumry — cóś mi się widzi, że ani dwór, ani gromada nie ma ochoty chaty dla mnie stroić; od dnia do dnia zwlekają, i nic z tego nie będzie.
— Nie wiem, nie wiem — mruknął Lach powoli — ale niewiele i ja na tę zbieraną robotę rachuję. A cóż myślicie?
— Myślę się sam budować!
— Z kim? jak? najmem?
— Toż wiecie, że grosza przy duszy nie mam, ale rąk dwoje nie na żarty!
— Bylebyście sobie jeden klocek położyli sami, jak zobaczą ludzie, że się sami bierzecie, nikt wam i palcem nie kiwnie.
— Czy tak, czy tak, wszystko jedno.
— A jakże sobie sam rady dać potrafisz?