Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lata przeżyli z sobą. Motruna niosła oberemek suchych gałęzi, pod któremi się uginała. Tumry pożałował jéj znoju.
— Ej! — rzekł zbliżając się — gdybyście mi to do waszej chaty zanieść pozwolili, lżéjby wam było...
— Ależ wy idziecie w przeciwną stronę?
— Ja nigdzie nie idę.
— A biegliście?
— At! na powietrze! żeby odetchnąć! Nałykałem się dosyć iskier i dymu.
— Toście się i wy zmęczyli?
— Ej! nie! — To mówiąc wziął Tumry gałęzie, za rzucił je lekko na ramiona i zrobiwszy w ten sposób znajomość z dziewczyną poszedł z nią razem ku wiosce. Wieś była niedaleko, ale czas! czas! to niepojęta zawsze zagadka: w krótkiéj chwili można całą wypowiedziéć duszę. Co oni tam wypowiedzieli sobie!? — cały żywot i wszystkie nadzieje!
Gdy się zbliżyli do chaty Lepiuka, Tumry i Motruna byli już doskonale znajomi. On wiedział wszystko co był powinien; ona znała całą przeszłość cygana. W marzeniach i rozhoworze doszli tak do podwórka, i już Motruna przypomniawszy sobie, że ojca tu zastać mogą, chciała odebrać swój