Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w rozhowor, nie szczędził rady, a tak wiedział co do kogo przemówić! Na wsi téż, jak wszędzie na świecie, temu najlepiéj, kto się w porę z sobą popisać umié, i pracą swoją pochwalić i zalety jéj pokazać, a Aprasz celował w umiejętném pochwaleniu się najmniejszą drobnostką.
— Patrzajno — mówił do milczącego i już zawczasu admirującego chłopka — przypatrzno się; co to za podkowa? Widziałeś ty kiedy w życiu taką? Ot, jaki u twéj szkapy róg kruchy i zadzierliwy, a jak ona się tu gładko przylepiła, jakby przyrosła. Popatrzajno! gdyby rękawiczka! I nie zakuty koń nie zakuleje, nie bój się, bo ja nie zagwożdżę! nie! A w drodze na nąjsroższéj grudzie nie obleci drugiego dnia, jak po waszych kowalach! Podziękujecie i będziecie Aprasza wspominali!
Słowem, wszyscy kowale okoliczni, którzy zwykli byli robić do Stawiska, stracili naraz zajęcie: cygan wszystkich ku sobie pociągnął. W tydzień wierzono, że nikt na świecie nie włada tak obcęgami i młotem, jak ten cudowny Aprasz; stękano zawczasu myśląc, co to będzie, gdy go nie stanie.
Trzeba téż przyznać, że postępowanie całéj bandy wiele się przyczyniło do tak ochoczego przyję-