Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 216.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziwne to towarzyszenie rozmowy dwóch współzawodników wybornie się z jéj tonem zgadzało. Niekiedy drzwi otwarte w gospodzie, zatrzaskiwały się same gwałtownie, tak że ściany domu drgały. Resztki ognia jakby popchnięte niewidzialną siłą, pochylały się zwyciężone na izbę i pędziły w nią kłęby dymu, to znowu wzmagając się wracały do komina. Najweseléj usposobiony umysł musiałby był uledz wrażeniu téj nocy, i rozpasanych żywiołów.
Brühl niekiedy wzdychał.
Głowę zwrócił ku Sułkowskiemu, który zdawał się drzémać obojętny.
— Pozwól mi, książę, słowo jeszcze powiedziéć, nie na uniewinnienie moje, ale dlatego, bym przemilczenia nie miał na sumieniu.
— Co za delikatne i draźliwe sumienie! — szepnął Sułkowski.
— Król nasz, dziś urazy zapomniał, przebłagaćby go było łatwo — dodał — ja nie chcę być pośrednikiem, bo nie mam wiary u W. Książęcéj Mości, ale ks. biskup krakowski lub....
— Czy hrabia chciałbyś mi wmówić — odezwał się zagadnięty — że król kiedykolwiek zażalonym był na mnie?? Nie łudź się pan tém, byłem i jestem świadomym wszystkiego co przed laty czternastu spowodowało mój upadek; mam najmocniejsze dowody iż królowi narzuciliście gwałtem moją niełaskę, żeście pracowali nad nim i musieli o nią walczyć.
— Ja? ja? przeczę temu i protestuję — zawołał Brühl.
— Brühl! — krzyknął Sułkowski — za kogo mnie masz, bym ci przypisywał robotę własnoręczną, tam gdzie mogłeś ją cudzemi wykonać rękami? Nadto jesteś doskonałym artystą, abyś miał występować tam, gdzie żar możesz palcami drugich zagrzebać.
Brühl ruszył ramionami.