Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy się znalazł tak blizko Froscha, iż między niégo a ścianę mógł się wcisnąć, podniósł nagle kolano i na niém podrzucił go w górę. Frosch uderzony krzyknął, król spójrzał i twarz mu się rozmarszczyła.
Zwykle owe trefne żarty rozpoczynały się z mimiką wyrazistą, ale w milczeniu. Okrzyk Froscha był znakiem rozpoczęcia wojny na języki. Oba ci bohatérowie słynęli z rodzaju dowcipu, który starczył na dnie powszednie królowi.
— Zdrajco! — zawołał Frosch stojąc naprzeciw Storcha — nie masz odwagi, mnie bohatéra zaczepić i wyzwać do walki, bo wiész że starłbym cię na pył, na proch i jedném dmuchnięciem nieczyste szczątki puścił na cztery wiatry! Zachodzisz mnie podstępem, nikczemnie, podle, więc kara cię należna nie ominie.
Storch udając skruszonego i przestraszonego, przyczém oczy mu się wywracały tak, że w nich tylko białka widać było; nagle padł na kolana, złożył ręce i zdawał się błagać miłosierdzia. Nieporuszony tém Frosch rzucił się na schylonego i złożyło się tak, że przez głowę mu się przewaliwszy, nogami zawisł na ramionach; Storch wstał chwyciwszy go za pięty i zaczął z nim biegać po pokoju, ale go tymczasem obu rękami Frosch bił w plecy a w końcu za uszy pochwycił i oba się potoczyli na ziemię.
Król o wszystkiém zapomniawszy począł się śmiać i aż się wychylił, aby przyjemnego tego widowiska nie stracić; przywróciło mu to nawet apetyt i zaraz jeść łapczywie począł.
Królowa, choć ją to wcale nie bawiło, a na sercu miała troskę wielką, udawała że się śmieje.
Wkrótce potém przy nizkim stoliczku Frosch i Storch grali w warcaby najpocieszniéj w świecie, zrywając sobie peruki i biegając za sobą po kątach.
Wszystko to wraz z kilkoma szklankami dobrego wina, poprawiło znacznie humor królowi, tak że Józefina nie wątpiła