Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niestety! muszę ją porzucić! — odezwał się Sułkowski — Choćbym najmocniéj pragnął na koń ją wsadzić, aby przy mnie kampanię odbywała, niepodobieństwo.
— To pan myślisz wojować? — spytała Frania.
— Tak jest! Niechże mi pani życzy powodzenia, abym głowę Turka mógł jéj przywieźć.
— Ja od tego uwalniam — odezwała się figlarnie. — Hrabio, przywieź nam tylko swoją całą, a będziemy mieli dosyć. Laurą przepasana będzie się ładnie wydawać, kiedyś na medalu.
Wspomnienie medalu, które jéj na myśl przyprowadziło Watzdorfa, ogniem dzikim zapaliło źrenice.
— Życzę panu hrabiemu szczęścia! — odezwała się z ukłonem.
Oczy mówiły co innego.
Sułkowski się od niechcenia znowu skłonił. Brühlowa zwróciła się ku swoim pokojom. Gospodarz ujął go pod rękę i tak poufale szepcząc coś, powoli nazad skierowali się ku gabinetowi.