Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To ja was przepraszam — odparł powoli wchodząc Sułkowski — i buduję się istotnie pobożnością waszą.
Przebaczcie mi, żem przerwał modlitwę.
— A! ona się już kończyła! — zawołał Brühl i wskazał kanapę.
Świece dwie paliły się już na stole.
Człowiek, który się tak modli, pomyślał w duchu Sułkowski, złym być i zepsutym nie może: to niepodobieństwo. Ciężar mu spadł z serca. Popatrzał na Brühla. Ten miał minę ledwie rozbudzonego po modlitwie, rozmarzonego nią jeszcze, nie ostygłego po exstazie.
— No — rzekł Sułkowski powoli, rozpierając się wygodnie — wiécie że jadę?
Spojrzał Brühl, nie okazał wzruszenia, smutną twarz przybrał.
— Czynicie, co się wam podobało — odparł powoli — ja ani pochwalałem téj podróży, anim wam jéj radził! Szczerze powiedziawszy, byłem przeciwko niéj i jestem. Najprzód, że przy królu nikt was nie zastąpi: to próżno. Z wami otwartym być mogę i muszę, powinienem. Z ciężkością mi to wymówić przychodzi, królowa jest panią świętą, pobożną, przywiązaną do króla, ale kobiétą. Wpływ jéj, który tylko wasz mógł przeważać, zwiększy się przez to, król popadnie w niewolę jéj i Ojca Guariniego.
Znaleźliście mnie na modlitwie, widzicie, żem pobożny, katolikiem zostałem i jestem nim szczerze; ale, ale nie radbym, aby księża zbyt wyłączny wpływ mieli na umysł króla. Nasz drogi pan i tak aż nadto im jest posłusznym, a zraża swych saskich poddanych.
Sułkowski słuchał z uwagą wielką.
— Mój Brühl — rzekł — masz najzupełniejszą słuszność w tém co mówisz, ja całkowicie podzielam zdanie twoje. Wszystko to prawda. Lecz ty tu zostajesz w miejscu, a ja nie za-