Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A ja nikogo — odparła Faustyna — ale znaszże ty tego przyszłego króla, który ci chustkę rzucił?
Wzdrygnęła się. To straszny człowiek! Miły, słodki, dobry, ale mi jego śmiech syczy jak gadzina; on ma uśmiechy ale serca niéma. A taki pobożny, a taki pokorny...
I wstrzęsła się Faustyna.
— Przyszłam doprawdy użalić się nad tobą, bo on wkrótce nam tu wszystkim panować będzie... a biada nam pod panowaniem jego, jeśli z nas która sprzeciwiać mu się odważy: Poverina!
Teressa zmilczała; Faustynie lice gorzało.
— Dla ciebie dobrym on może! lecz gdybyś ty jak ja codzień słyszała jęki i skargi na uciski i tłumione łzy ludzi, o! jakbyś go nienawidziła.
— Moja dobra Faustyno — odezwała się w końcu Teressa — trafiłaś na dzień taki, gdy mi to łzy jeszcze nie oschły od płaczu. O! myśmy tu bardzo biédne. Śpię i we śnie słyszę szum mojego Adryatyku, zdaje mi się, żem tam znowu na progu domku wieczorem; lucciole migają w powietrzu. Andrea brzdąka na gitarze... piosnka brzmi w powietrzu, wiatr przynosi zapach kwiatów i liści. Budzę się, słucham: szumi, ale wicher, szumi ze śniegiem i brzmi mowa nienawistna i ludzie się śmieją, których szyderstwo rani, a miłość upokarza.
Zakryła twarz rękami Teressa.
— Droga moja — odezwała się Faustyna, całując ją — więc nie dogryzajmy sobie wzajem, pomóżmy na cierniowéj drodze.
I podała jéj rękę, szepcąc w ucho:
— Strzeż się tego, który cię opanował: straszny jest! i niech cię Madonna ma w swéj opiece.
Teressa wstała, odprowadzając ją do drzwi.
— Adio! — rzekła — niech ci Bóg płaci dobre serce; przyszłaś w smutku... jaśniéj mi teraz, gdy nas dwie razem a nie przeciw siebie.