Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Między nami... przecież jeśli nie mamy sentymentów, mamy wspólne interesa.
— Dobrze pan mówisz, a więc...
— Jak król jest usposobiony dla Sułkowskiego? — zapytał Brühl.
Nastąpiło długie milczenie. Ktoby był zstąpił do duszy téj kobiety, mógłby się przekonać, że ją pytanie ubodło. Widziała jak mało znaczyła dla tego człowieka, a przez dziwny kaprys chciała go draźnić i pragnęła mu się podobać, aby miéć przyjemność obchodzenia się z nim srogo. Zapytanie obojętne uraziło ją, ale tego nie pokazała po sobie.
— A! — odezwała się nagle — chcesz pan, bym była szczerą? Sułkowski, wy, a nawet król, nudzicie mnie okrutnie! Co mi tam do waszych ambicyj i sporów? Ja chcę żyć!! Król jest lalką bez życia.
— Na miłość Boga! — krzyknął Brühl łamiąc ręce.
— Przecież nas nikt nie słucha — poczęła obojętnie Brühlowa. — Tą lalką kazaliście mi się bawić, albo raczéj daliście mnie jéj na zabawę, ale nie możecie żądać, abym się w niéj kochała! Waćpan wiesz najlepiéj, co jest nasz król... Piękny, dobry, niezdolny do niczego, mężczyzna — namiętny bez uczucia, przywiązany bez odwagi, pobożny i zabobonny a lubieżny i rozkosznik, skryty, bojaźliwy, bezmyślny, nudny, śmiertelnie nudny.
— Pani — zawołał Brühl — gdyby to nawet wszystko było prawdą, pani mówić, a mnie się słuchać nie godzi.
— Ziewajmyż — odparła kobieta i otworzyła szeroko usta, a potém padła na fotel jakby osłabła, z głową zwieszoną na piersi, z rękami opuszczonemi bezwładnie; w téj postawie smętnéj, kapryśnéj, była niezrównanie piękną: Brühl spojrzał i westchnął.