Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Franiu — dodał cicho — nie wiém, co się stanie zemną; ty jedna może nie zapomnisz o mnie, i ty się pomścisz za Watzdorfa. Będziesz żoną tego człowieka: bądź jego katem...
Musieli zamilknąć dla wrzawy, Watzdorf spojrzał w jéj oczy, które strzeliły ku niemu ogniem.
— Jeżeli jutro nie pokażę się na dworze, zemsta mnie dosięgła — rzekł — mam przeczucia, których się pozbyć nie umiem.
— Ale zkądże podejrzenia? zkąd domysły?
— Przed godziną wróciwszy do domu, znalazłem wszystko przewrócone; sługa znikł, a z nim to, co mnie mogło najciężéj obwinić.
Bądź zdrowa! — dodał głosem wzruszonym. — Ty będziesz żyć, ja zagasnę gdzieś między czterema murami, wśród głuchego milczenia. Franiu, zaklinam cię, upuść chustkę, zgub rękawiczkę; położę ją na sercu: ukoi mój ból twojém wspomnieniem.
Wzruszona Kolowrathówna zręcznie upuściła z rąk chustkę, Watzdorf się schylił i niepostrzeżenie wcisnął ją za suknię, na piersi.
— Dziękuję ci — odezwał się — jeszcze chwila, zgasną dla mnie oczy twoje i innym będą świéciły. Franiu, bądź zdrowa! adio na wieki!...
Temi wyrazami dokończył, widząc zbliżającą się matkę, która prawie gwałtem już, korzystając z zamętu i gwaru, odciągnęła córkę. Watzdorf ustąpił nieco w tył. O kilkanaście kroków tylko od niego, gdy królewicza zabawiał O. Guarini i żona, spotkali się na stronie Brühl z Sułkowskim.
— Słowo, — rzekł pierwszy poruszonym głosem — nie omyliły mnie moje domysły.
— Jakie? co? — spytał hrabia dosyć obojętnie.
— Zrobiono rewizyą u Watzdorfa, przetrzęsiono papiery; pełno paszkwilów — mniejsza o to: pięćdziesiąt sztuk medalów