Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 1 183.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale o niczém w świecie nie wiem, drogi hrabio; wiem tylko — prędko mówiła panna Kling — że wam należy piérwsze dostojeństwo, że macie Kurfirsta serce, że Brühl ma wam dopomagać. Ale mówże mi hrabio, co to jest ten Brühl?
Sułkowski się zamyślił.
— Jestto mój przyjaciel — rzekł w końcu.
— A! teraz... to rozumiem. Wiecie, że królewiczowa mu przyrzekła Kolowrathównę i że ona podobno nie bardzo sobie życzy. Wszak Brühl szalał za Moszyńską?
Wszystko to tak prędko biegło z ust panny Kling, że Sułkowski na odpowiedź się namyśléć nie miał czasu.
— Tak — rzekł krótko — Brühl podobno się żeni...
— Ale luter jest?
— Ma przyjąć wiarę katolicką.
— Byle nie tak jak, z przeproszeniem nieboszczyka, jak ten wspaniały wielki August II, który swoim ulubionym wyżłom kładł różańce na szyję.
Sułkowski zmilczał.
— Cóż więcéj? królewicza nie widziałam jeszcze... zmienił się? posmutniał? żal mi go! Żałoba... opery tak długo nie posłyszy. A Faustyna? cóż? czy ją kto zastąpi?
— Najjaśniejszy królewicz pragnie wszystko utrzymać w takim stanie jak było za rodzica jego ś. p. Augusta.... Faustyny niktby zastąpić nie potrafił.
— Ale to stara kobiéta i głos ma tylko piękny.
— To téż ten w niéj tylko zachwyca — odezwał się Sułkowski.
Panna Kling zakryła się wachlarzem i pokiwała głową.
— Prawdziwie — rzekła cicho — dla mnie kobiéty nader drażliwe pytanie; ale jestem ciekawą i muszę wiedziéć. Mój Sułkowski! czy on dotąd jest wierny żonie. Ja ją tak kocham, moją Najjaśniejszą wychowanicę.