Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 1 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To jeszcze nic — szepnął — jak oni sobie pokazują języki; ale gdy się zaczną bić, gdy Frosch pocznie łajać Storcha, a ten go kopać, a wpadną pod stół i zwiną się w kłębek, a to ci powiadam umierać trzeba ze śmiechu.
Guarini zdawał się zupełnie podzielać przekonanie królewicza o niezmiernéj komiczności opisanéj sceny i sam zrobił minę tak pocieszną, tak wesołą, iż biédny osierocony syn znowu zapomniał trochę o swéj żałobie.
— Nie, jutro do stołu puszczać ich nie można, ale późniéj! — rzekł cicho — później, byle tylko tych doskonałych figlów nie pozapominali.
Guarini wstał: pilno mu znać było do pozostawionego w domu gościa. Widząc ten ruch, królewicz zmienił ton, nachylił mu się do ucha i rzekł:
— Nie gniéwajcie się że ja tego Brühla, choć lutra, zrobię ministrem. On się pocichu nawróci! to człowiek rozumny i ja mu każę: zobaczycie.
Guarini nie odpowiedział nic, pokłonił się tylko i wyszedł pocichu.