Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 1 145.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sułkowskiemu ten szept był jakoś nie miły; odszedł kroków kilka na bok, lecz się wprędce wrócił, stając z nowu przed królewiczem. Fryderyk wskazał na niego księdzu.
— On będzie pierwszym moim ministrem... prawa ręka moja.
Guarini cicho uderzył w dłonie.
— Z rozkoszą tę wiadomość szczęśliwą przyjmuję — zawołał — bogdaj doczekała tego Saxonia, aby w niéj tacy ludzie jak hrabia i tacy katolicy wszyscy stali na czele rządu.
Królewicz się obejrzał.
— Jeśli mu nie dadzą moje Sasy — jako katolikowi ministrować — znajdę na to sposób: poczciwy Brühl zrobi, co mu każę...
— Nie ujmuję bynajmniéj Brühlowi — odpowiedział Guarini — ale to zapamiętały heretyk.
Na to królewicz jedném tylko, ee! odpowiedział i ręką w powietrzu zamachnął — ee!!
Sułkowski niedowierzająco spojrzał na Guariniego, który postawę ułożył skromną i spokojną.
Wśród téj rozmowy oznajmiono Moszyńskiego, którego król wpuścić kazał. Wszedł pan podskarbi i zbliżył się do ręki królewskiéj. Cały był ubrany żałobno, smutek téż miał na twarzy.
— Chciałem pożegnać W. Królewiczowską Mość — odezwał się — jadę natychmiast do Warszawy: sprawy elekcyi przyszłéj zasypiać nie można.
— A jedź, jedź, owszém — rzekł wzdychając królewicz — chociaż Brühl mi ręczy...
— Brühl ani Polski ani Polaków nie zna — żywo odezwał się podskarbi — to nasza sprawa i nasza rzecz.
Nagle jakby sobie co przypomniał, Fryderyk wstał bardzo ożywiony.