Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamknąć kościół wasz na Skałce i mszy w nim nieodprawiajcie! Zamknijcie dom wasz i do dnia ustąpcie z niego. — Niech królewski gniew, który jest jak ogień straszny — przeminie...
Biskup słuchał spokojnie, ręce na piersiach złożywszy.
— Czegoż się jutro mam obawiać? — spytał cicho.
— Ojcze mój — ja, ja niewiem, zawołał Andrek. Od króla i zapalczywości jego, wszystkiego obawiać się można. — A! panie! — miejcie litość nad nim i nad sobą!
To mówiąc do nóg mu się rzucił i ściskać je zaczął. Biskup go zlekka usunął.
— Nad sobą! — powtórzył uśmiechając się — a cóż wasz król mi uczynić może?
— Ja niewiem! niewiem — ale drżę i lękam się, mówił Andrek — słyszałem tylko jak nakazywał aby jutro z nim wszyscy pogotowiu byli iść na Skałkę, na mszę do kościoła. — A cóż — jeźli mu przystępu wzbronicie?
— Wzbronię! jakom żyw! — zawołał biskup gwałtownie — noga jego chyba po trupie moim wejdzie do świątyni.
Andrek ręce załamał. — Biskup spojrzał nań razem z politowaniem jakiemś i dumą.
— Ja? zawołał jakby do siebie mówił — miałbym, Boga mając z sobą, ustąpić przed nim i cofnąć się, aby tryumfował że Boga zwyciężył