Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ino z królem lud i gmin! — odparł Dobrogost, a na was ziemian garść i rycerstwa dość będzie i tych z pałkami.
Już miało znowu przyjść do łajania, do razów może, gdy Odolaj gwałtownie w tok kijem stukać począł.
— Milcz ty, kobuzie jakiś — krzyknął.
Dobrogost głowę spuścił, usta zaciąwszy a Odolaj zwrócił się do Mścisława.
— Otóż masz, widzisz ty, wścieklico, rzekł — że ja rodowi mojemu nie folguję. — Widzisz com im rozkazywał, słyszysz co mi te gołowąsy gadają. — Jam niewinien.
— Tyś winien — gwałtownie wybuchnął Mścisław — ty i twoi! — Pocoście ich dali pookuwać w te dyby. Rzuciliście ich sami w tę kupę gnoju i dziwujecie się teraz że gniją?
Odolaj w pierwszéj chwili gniewu, kij podniósł do góry, zamierzył nim, jakby go chciał uderzyć — i opuścił bezsilnie. — Gościem był.
Mścisław dyszał wyciągnięty na ławie. — Znużeni zamilkli wszyscy czas jakiś. Pan z Bużenina oglądał się i przysłuchiwał niespokojnie. Czekał on przybycia tych, którym oznajmił że ma być w Jakuszowicach i wezwał aby w pomoc przyszli. — Szło wszystkim o to aby króla Boleszczyce, ile ich było, opuścili.
Sobie i Odolajowi nie ufając, Leliwę, Kruka